SMS-y bez słupów i satelitów. Jak radio LoRa może uratować cię, gdy sieć padnie

Wyobraź sobie poranek, w którym wszystkie nadajniki komórkowe milkną, a Wi-Fi rozpływa się w cyfrowej nicości. Brzmi jak scenariusz filmowej katastrofy, ale podobnych sytuacji doświadczamy na górskich szlakach, podczas wielkich festiwali czy w czasie awarii infrastruktury telekomunikacyjnej. Dla takich chwil powstał Meshtastic – otwarty, społecznościowy projekt, który zamienia tani moduł LoRa i smartfon w kieszonkową stację nadawczo-odbiorczą. Dzięki niemu wiadomości tekstowe przeskakują od urządzenia do urządzenia, tworząc doraźną, szyfrowaną sieć mesh o zasięgu liczonym w kilometrach. Całość kosztuje mniej niż przeciętny powerbank i działa tam, gdzie „brak zasięgu” zwykle kończy rozmowę.

Radio, które samo szuka drogi

Sercem rozwiązania jest płytka LoRa z anteną i baterią; telefon łączy się z nią przez Bluetooth i przekazuje treść SMS-a do eteru. Jeżeli w pobliżu znajduje się choćby jeden kolejny węzeł Meshtastic, wiadomość podskakuje dalej, powtarzana maksymalnie trzy razy, aż trafi do odbiorcy. Każde urządzenie rozpoznaje pakiety, których wcześniej nie widziało, dzięki czemu sieć rozrasta się automatycznie, bez centralnych serwerów czy kart SIM. Komunikaty są szyfrowane end-to-end, co chroni prywatność nawet wtedy, gdy muszą przejść przez kilka obcych rąk. Według twórców radiosłuchacze pokrywają w otwartym terenie od dwóch do kilkunastu kilometrów, a koszt zestawu zaczyna się od około 100–150 zł lub 30 USD za gotowe moduły LilyGo.

Od Marsa po festiwale muzyczne

Najbardziej spektakularnym poligonem Meshtastica są ekspedycje Mars Society, gdzie „analogowi astronauci” używają małych T-Echo z wbudowanym GPS-em, by śledzić pozycję i wymieniać meldunki w odludnych pustyniach Utah. W warunkach miejskich sieć LoRa zyskuje na imprezach masowych, gdy tysiące telefonów duszą pasmo LTE, a jedyną nadzieją pozostaje własna infrastruktura „zbudowana ad hoc”. Użytkownicy na Redditzie chwalą projekt za przydatność podczas huraganów i przerw w zasilaniu, bo sprzęt działa wiele dni na jednej baterii 18650. Z kolei entuzjaści survivalu doceniają brak abonamentu i fakt, że wystarczy skonfigurować prosty kanał grupowy, by pozostać w kontakcie z rodziną lub ekipą ratunkową. Rozproszona społeczność programistów wciąż dodaje nowe funkcje – od map w aplikacji po urządzenia przypominające małe „BlackBerry” z klawiaturą QWERTY.

Technika, która nie lubi betonu

Meshtastic nie jest jednak remedium na wszystkie bolączki. W mieście sygnał LoRa cierpi od betonu i stali, a w górach zasłaniają go masywy terenu; zasięg zależy więc od sprzyjającej topografii i gęstości sieci. Przepustowość starcza jedynie na tekst lub emoji – przesyłanie zdjęć pozostaje w sferze marzeń. Co więcej, sukces operacji wymaga wcześniejszego przygotowania: każdy uczestnik wyprawy czy wydarzenia musi mieć własny nadajnik, naładowaną baterię i wspólny klucz szyfrujący. Mimo tych ograniczeń eksperci bezpieczeństwa widzą w projekcie cenne uzupełnienie klasycznych łączności kryzysowych, bo LoRa pracuje na nielicencjonowanych pasmach i nie wymaga zezwoleń. Jeśli rozwój oprogramowania utrzyma dotychczasowe tempo, Meshtastic może w kilka lat urosnąć z gadżetu dla hobbystów do standardowego wyposażenia ekip ratunkowych i entuzjastów outdooru.