Mobilne stacje bazowe / Źródło: T-Mobile
Technologia

Ostatnio polscy operatorzy zjednoczyli się w jednym celu: utrzymania łączności na granicy oraz w Ukrainie

Trwająca od ponad dwóch miesięcy rosyjska inwazja na Ukrainę spowodowała jak dotąd niespotykane, nagłe zapotrzebowanie na łączność zarówno na naszej wschodniej granicy, jak i w głębi kraju naszych sąsiadów. Darmowe minuty, smsy czy pakiety z internetem, które operatorzy zaoferowali uchodźcom, to ogromna pomoc. Ale równie istotny był (i jest nadal) wzmożony ruch w sieci. Dlatego bardzo szybko pojawiła się reakcja i rozwiązanie tego problemu – mobilne stacje bazowe.

Zacznijmy od tego, co to jest stacja bazowa i dlaczego jest tak ważna

Stacje bazowe to urządzenia umieszczone zazwyczaj na wysokich masztach służące do odbierania i przesyłania fal radiowych na określonych częstotliwościach. Dzięki temu możliwa jest wymiana informacji pomiędzy stacją bazową a telefonem, czyli mówiąc wprost: korzystanie ze wszystkich usług telekomunikacyjnych. Stacje bazowe są więc jednym z kluczowych elementów całej infrastruktury sieci komórkowej. Każdego dnia łączą się z nimi nasze urządzenia – smartfony, tablety czy routery, które pobierają i przesyłają dane, przez co zapewniają nam kontakt z najbliższymi, możliwość pracy czy sprawdzania informacji i map. Bez nich nie moglibyśmy korzystać z bezprzewodowego internetu ani rozmawiać z bliskimi przez telefon komórkowy. Mielibyśmy nawet trudności z szybkim wezwaniem pomocy medycznej. Więcej o samych stacjach bazowych przeczytacie w artykule „Czym są stacje bazowe (BTS)? Co im zawdzięczamy”.

Widoczny od początku konfliktu napływ uchodźców sprawił, że pojawiła się ogromna liczba osób korzystających ze stacji bazowych na obszarze przygranicznym. Skutkowało to spadkiem wydajności sieci w obrębie danej stacji bazowej – stawały się one po prostu bardzo obciążone. Właśnie dlatego operatorzy komórkowi rozstawili dodatkowe mobilne wersje stacji bazowych w celu poprawy sygnału i umożliwienia kontaktu między wolontariuszami, uchodźcami, ale także do utrzymania stałego dostępu do sieci osobom zamieszkującym tereny przygraniczne. Skalę problemu przedstawiają liczby wykonywanych połączeń, wysłanych smsów czy ilości danych przesyłanych przez internet udostępnione przez operatorów – bo są to liczby przekraczające nawet 100-krotnie wartości monitorowane na tych terenach przed konfliktem. 

Czym różni się mobilna stacja bazowa od zwykłej? 

Zazwyczaj to po prostu mobilny, przystosowany do transportu odpowiednik. Standardowe stacje bazowe korzystają ze światłowodu, mobilne natomiast najczęściej wykorzystują radiolinię, co spowodowane jest brakiem możliwości szybkiego podłączenia się do sieci światłowodowej w warunkach polowych. Kolejny punkt to rozmiar: na „kołach” ma mniejszą antenę, co oczywiście podyktowane jest ograniczeniami wynikającymi z transportu takiego masztu. Na koniec zasilanie: mobilne stacje bazowe korzystają z agregatów, akumulatorów lub z przyłączy oferowanych przez właścicieli gruntu lub dostawców prądu. 

Najważniejsze to trafić w punkt

Kluczowymi miejscami były obszary przygraniczne, bo to tam uchodźcy kontaktowali się z rodzinami, wolontariuszami oraz organizowali się i korzystali z pomocy. Naturalnym krokiem było więc postawienie pierwszych takich stacji w okolicy punktów pomocy na granicy. W takich miejscach operatorzy zadbali nie tylko o poprawę sygnału, ale również udostępnili hotspoty WIFI oraz rozdawali startery. Jak wynika z danych operatorów, najwięcej kart wydawanych było na dworcach w Warszawie, Przemyślu i Krakowie – w sumie przekazano ich już ponad 1,2 mln. Ograniczono również lub zniesiono opłaty roamingowe dla użytkowników ukraińskich sieci komórkowych.

Mobilne stacje bazowe / Źródło: Orange
Mobilne stacje bazowe / Źródło: Orange

Wraz z upływem czasu i przemieszczaniem ludzi z tych rejonów w głąb kraju, pojawiła się też potrzeba monitorowania i poprawy sygnału w miejscach dużych skupisk takich jak noclegownie i punkty recepcyjne. Na tych obszarach operatorzy zwiększają pojemność istniejących lokalizacji sieciowych poprzez dokładanie dodatkowych sektorów antenowych oraz uruchomienie sygnału na kolejnych częstotliwościach radiowych. 

Polscy i czescy operatorzy w Ukrainie

Wraz z trwającą wojną pojawił się też kolejny związany z telekomunikacją problem. Obecnie na terenie dużej części Ukrainy sieć działa, możliwe jest nawiązywanie połączeń, wysyłanie smsów czy (nawet jeśli w ograniczonym stopniu) połączenie z internetem. Co zrobić, gdyby w wyniku inwazji zniszczeniu uległa ukraińska infrastruktura telekomunikacyjna? Czy w takiej sytuacji jedyną możliwością łączności ze światem będą urządzenia satelitarne (np. Starlink od Elona Muska) lub rozwiązania krótkofalarskie? Okazuje się, że nie tylko.

Mobilne stacje bazowe / Źródło: T-Mobile
Mobilne stacje bazowe / Źródło: T-Mobile

Polscy i czescy operatorzy komunikacyjni rozpoczęli prace nad rozwiązaniem, które umożliwia przerzucenie ruchu mobilnego z Ukrainy. Jak podkreślają przedstawiciele operatorów, największym problemem dla utrzymania łączności kraju ze światem może być nie zniszczenie jednej czy kilku stacji bazowych, ale uszkodzenie centrów danych, przechowujących informacje o użytkownikach sieci, sterowników oraz centrów odpowiadających za tzw. szkielet sieci. W tej sytuacji przygotowane rozwiązanie pozwoli na zebranie ruchu z ukraińskich stacji bazowych i przekazanie go do działających w Polsce i Czechach sterowników oraz infrastruktury szkieletowej. Możliwe będzie także działanie hybrydowe, w którym część danych przesyłanych będzie w sieci ukraińskiej, a część – w polskiej i czeskiej.

Czy grozi nam paraliż łączności?

Sytuacja była napięta szczególnie w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji, gdy na naszej granicy pojawiły się setki tysięcy osób, które jednocześnie kontaktowały się z bliskimi, organizowały transport, szukały pomocy czy próbowały uzyskać jakiekolwiek informacje w internecie. Aktualnie setki tysięcy uchodźców korzystają ze stacji bazowych na terenie całego kraju, a mapy operatorów pełne są kropek sygnalizujących ukraińskie karty SIM. Dlatego tak ważne jest, by operatorzy mogli reagować na wzmożony ruch, aby utrzymać ciągłość łączności i uniknąć problemów z zasięgiem oraz drastycznego spadku przesyłu danych. Wciąż jednak możemy spodziewać się problemów, w szczególności na obszarach mniej zurbanizowanych, tam, gdzie sieć już teraz bywa przeciążona.

Więcej na temat tego, jak w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę zapewniane są usługi telekomunikacyjne, przeczytasz w artykule: „Łączność w dobie kryzysu”.