Zdrowie

Sztuczna inteligencja w transplantacji. Wywiad z prof. Wojciechem Lisikiem – konsultantem krajowym w dziedzinie transplantacji

Pisaliśmy już na naszym blogu o tym, że w Singapurze strażacy będą wyposażani w okulary AI w celu podniesienia efektywności swojej pracy. Takie okulary wykorzystujące algorytmy sztucznej inteligencji mogłyby wesprzeć również prace transplantologów. O tym jaka może być przyszłość polskiej transplantologii opowiedział nam w wywiadzie prof. dr hab . n. med. Wojciech Lisik, konsultant krajowy w dziedzinie transplantologii klinicznej oraz prorektor ds. klinicznych i inwestycji Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Jakie zastosowania może mieć AI w transplantologii?

To zależy od tego, jaki aspekt bierzemy pod uwagę. Czy jest to samo przeszczepianie, czy procedura doboru narządu dla odpowiedniego biorcy. Transplantologia jest procesem bardzo złożonym i sformalizowanym. Dziś tracimy dużo narządów, które mogłyby uratować życie wielu osób, ponieważ nie mamy szybkiego dostępu do danych medycznych dotyczących tego, kto potencjalnym dawcą mógłby zostać, bo ma już dokonaną ale jeszcze nie rozpoznaną klinicznie śmierć mózgu. Tutaj można by zaprząc sztuczną inteligencję.

To może rodzić obawy dotyczące ochrony danych, w tym wypadku medycznych?

Jeżeli jakikolwiek proces jest przeprowadzany w ośrodkach medycznych, to musi spełniać kryteria ochrony danych. Nie mówimy tu o programie AI, który zostanie umieszczony na jakimś hipotetycznym, przypadkowym serwerze, tylko w dedykowanym do tego środowisku informatycznym, odpowiednio zabezpieczonym i pozwalającym na zebranie niezbędnych informacji, następnie odpowiednią ich analizę i podsumowanie.

Obawa może być taka: czy dane pacjentów będą zbierane bez ich wiedzy czy będą oni musieli wyrazić zgodę na przetwarzanie ich danych medycznych?

Jeżeli człowiek trafia do szpitala, to wyraża zgodę na przetwarzanie swoich danych niezbędnych w procesie leczenia. Innym tematem jest czy wyraża zgodę na ich udostępnianie. W przyszłości być może te informacje będą wykorzystywane i przetwarzane bez naszej świadomej zgody, ale na razie nie ma takiej możliwości prawnej. Ale patrząc na rozwój środowiska które ułatwia nam życie zadam pani pytanie: czy ma korzysta pani ze smartfona, może smartwatcha? Przecież te urządzenia przetwarzają często nasze bardzo intymne informacje osobiste. Często nie mamy świadomości, że system je analizuje i przedstawia nie tylko na nasz użytek, ale może je przekazywać np. potencjalnym reklamodawcom, sprzedawcom żywności itp. i chociaż wejście AI do naszego życia jest nieuniknione to jednak mam nadzieję, że w przyszłości nie pozbawimy się ostatecznego decydowania co z tymi informacjami zrobimy. To tak jak w samolocie, pilot ma programy, które go prowadzą, ale ostateczna decyzja operacyjna należy do niego. Należy do Człowieka. Wierzę, że to nigdy nie zostanie zmienione.

Ale czy ta granica nie zostanie przekroczona?

Czytając książki z nurtu science fiction widać, że to co kilkadziesiąt lat temu opisywał w swoich książkach Lem jest w tej chwili naszą codziennością. Każdy z nas nosi przy sobie osobiste centrum informacji i rozrywki, jest złączony siecią z całym światem, ma wszystkie informacje w zasięgu kciuka.  Zatem nasza wyobraźnia nie powinna nas ograniczać. Im więcej mamy narzędzi, tym lepiej możemy zaplanować proces leczenia, wcześniej rozpoznać choroby, włączyć bezzwłocznie adekwatne leczenie i ostatecznie pomóc większej liczbie osób. Do tego potrzebne jest umiejętne zbieranie danych i ich trafna analiza.

Trzeba też wiedzieć jak zarządzać ryzykiem gromadzenia takich informacji i dlatego kontrolę nad tym procesem powinien mieć Człowiek.

Analiza złożonych danych jest kluczowa na oddziałach intensywnej terapii. Im szybciej i dokładniej  przetwarzane są informacje na przykład z monitora pracy serca, z respiratora, z ciśnienia krwi czy wyniki badań laboratoryjnych, tym lepiej możemy pomagać naszym pacjentom.

A ponieważ zaczęliśmy rozmowę od transplantologii chciałbym, żeby to zostało dobrze zrozumiane, nie mówię tu o wykorzystanie AI jedynie w celu identyfikacji potencjalnych dawców narządów, ale w szeroko pojętym procesie diagnostyki i leczenia.

Jeżeli na przykład AI przewidzi 6 godzin wcześniej, że ktoś będzie miał niewydolność jakiegoś narządu, bo stężenie jakiegoś leku może być w danej sytuacji klinicznej nieadekwatnie wysokie, można będzie dzięki takiej informacji skutecznie zadziałać i uniknąć sytuacji, w której dojdzie do zagrożenia życia.

Wróćmy jeszcze do transplantologii. Czy wprowadzenie AI rozwiąże kwestię tego, czy dany narząd będzie nadawał się do przeszczepu?

Już teraz poruszamy się bardzo szerokim zakresie danych, które z dużym prawdopodobieństwem wskazują na to czy dany narząd podejmie funkcję bezpośrednią, opóźnioną lub nie podejmie jej wcale po przeszczepieniu. Na tej podstawie dyskwalifikujemy taki organ, przeszczepiamy od razu albo staramy się poprawić jego jakość bezpośrednio przed transplantacją. Takie „leczenie” stosujemy rutynowo w przypadku nerek i wątrób. Szybkie podjęcie decyzji wymaga analizy wielu danych klinicznych bez straty czasu. I w tym wypadku, mam nadzieję, że sztuczna inteligencja może nam znacząco pomóc. 

Czy transplantolodzy korzystają już z narzędzi, w których wykorzystywana jest AI?

Coraz powszechniej moje koleżanki i koledzy korzystają z googlowskiego Med-PalM. Dzięki niemu mamy możliwość pozyskania wielu informacji i szybkiego poszerzania swojej wiedzy medycznej.

Ciekawym tematem jest wykorzystanie nowoczesnych technologii w chirurgii, na przykład VR-owskich gogli do identyfikacji struktur anatomicznych, których nie widać w trakcie operacji. Może to pomoże w trudnych przeszczepieniach, w dzieleniu wątroby dla dwóch biorców. Wątroba to narząd „plastyczny”, ulegający ugięciu w trakcie operacji, a dedykowany algorytm, pozwala na przetwarzanie informacji haptycznych i odpowiednią wizualizację możliwego położenia kluczowych struktur anatomicznych w trakcie zabiegu, bez konieczności wspierania się ultrasonografią. To takie „podglądanie” wątroby na wskroś – cały obraz przeziernego narządu 3D w okularach. W Katedrze i Klinice Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej we współpracy z Politechniką Warszawską rozpoczęliśmy autorski projekt wykorzystania takiej technologii, jednak trafiliśmy na bariery sprzętowe. Zabrakło nam mocy obliczeniowej.

Oprócz identyfikacji dawców, odpowiedniej kwalifikacji narządów i wsparciu okołooperacyjnym, AI może nam pomagać w prowadzeniu chorych już po przeszczepieniu. Zindywidualizowany program leczenia immunosupresyjnego, odpowiednio wczesne przewidywanie możliwości wystąpienia ostrego odrzucania, czy wysokie ryzyko wystąpienia infekcji – tą są obszary, do których należy zaprząc AI w przyszłości. 

Wspominał Pan o samym procesie diagnostyki. Czy AI może zastąpić lekarzy?

System powinien pomóc nam w zbieraniu danych i ich analizie, ale moim zdaniem nigdy nie powinien zastąpić lekarzy. My posiłkujemy się doświadczeniem, którego sztuczna inteligencja nie ma. Na przykład sama rozmowa z pacjentem pozwala na weryfikowanie czy występujące dolegliwości są naprawdę kluczowe, co jest ich główna przyczyną. Nierzadko zdarza się, że objawy somatyczne są obrazem objawów psychologicznych, a póki co AI nie jest w stanie analizować naszych emocji, nie ma empatii, nie jest w stanie zatem postawić pełnej diagnozy.

Innym aspektem jest to, że lekarze nie mają zbyt wiele czasu dla pacjenta w trakcie wizyty w gabinecie, mają zwykle presję kolejki innych chorych, więc znacznym ułatwieniem byłoby, gdyby pacjent bezpośrednio przed wizytą miał komplet danych już po analizie przez AI. My podejmowalibyśmy ostateczne decyzje diagnostyczne i terapeutyczne. Traktujmy zatem AI jako pomoc w pracy lekarza, a nie jako zagrożenie.

A jeżeli AI będzie wprowadzać w błąd i zaufamy jej zbyt mocno?

W doktorze Google jest wiele opisów chorób, które skłaniają samych pacjentów do diagnozowania sobie chorób, których w rzeczywistości nie mają. Duży procent sukcesu leczenia to właściwe rozpoznanie choroby. Nie wszystkie dolegliwości trzeba leczyć farmakologicznie. I tutaj niezbędne jest doświadczenie i wiedza lekarza. Osobiście nie zamierzam mieć mieszkania, które otworzy mi drzwi, kiedy będę się do niego zbliżał. Zawsze będę miał przy sobie klucz, bo nie wiem, czy zamek kiedyś automatycznie mi się zamknie w najmniej odpowiednim momencie. Ale to raczej wynika z mojego przyzwyczajenia niż strachu przed nowymi technologiami. Z drugiej strony mam samochód, który automatycznie otwiera drzwi kiedy do niego podchodzę…

Czyli kwestia stawiania granic?

Tak, powiedziałbym, że gradacji niebezpieczeństwa, które może nas spotkać. Dopóki chat nie będzie mógł wypisywać leków o dużym potencjale toksyczności, myślę, że nie ma z tym problemu. Może za to przedłużać recepty w terapii przewlekłej. Teraz robi to lekarz albo pielęgniarka. Być może w przyszłości zlecenie badań i analiza wyników przez AI, będzie podstawą do podjęcia decyzji czy lek zostanie przepisany ponownie, czy nie, czy pacjent powinien pokazać się Człowiekowi.

Czy może to budzić niepokój wśród lekarzy, że w pewnym momencie niektóre specjalizacje przestaną być potrzebne?

Jest taki niepokój w obszarze diagnostyki obrazowej. Studenci teraz często pytają, czy warto wybrać tę specjalizację, bo przecież niedługo AI będzie w stanie oceniać obrazy radiologiczne i stawiać diagnozy. Mówią, skończę studia, a po 6 latach będę miał specjalizację, która okaże się niepotrzebna.

Może się tak zdarzyć?

Powtórzę, na pewno w najbliższych latach AI będzie szeroko wykorzystywane w diagnostyce. Trzeba jednak pamiętać, że może dostarczać zbyt wielu informacji, informacji, które nie muszą być prawdziwe, dlatego będą potrzebni świetnie wyszkoleni fachowcy, którzy będą w stanie je weryfikować. Każdy kij ma dwa końce.

Jak zatem edukować pacjentów na temat możliwości wykorzystania AI w diagnostyce?

To będzie bardzo trudne. Zawsze jest grupa chętna i taka, która nie ma potrzeby rozszerzania swoje wiedzy.

Słyszałam o pacjentach, w których fakt, że lekarz wyszukuje informacje w komputerze wywołuje w nich lęk, że brakuje mu wiedzy.

Przed tym się nie obronimy. Roztropny człowiek wie, że czegoś nie wie. Jeżeli nie wie, to swoją wiedzę weryfikuje.  Nie wstydzę się zajrzeć do literatury w przypadku choroby nie występującej często albo kiedy mam do czynienia z nietypowymi objawami. Zawsze wtedy komunikuję to choremu. Jeszcze nikt się irytował z tego powodu. Wszyscy mamy ograniczone możliwości zapamiętywania. To przecież jest takie ludzkie. 

Z drugiej strony zdarza mi się przyjmować pacjentów, którzy na podstawie informacji znalezionych w sieci sami postawili sobie diagnozę, znają sposób leczenia i rokowanie. Chcą tylko żeby lekarz to potwierdził i wypisał wybrane przez nich leki. Jeżeli nie uzyskają tego u jednego pójdą jeszcze do kolejnych, aż znajdą takiego, który tę diagnozę potwierdzi. I to ten zostanie przez pacjenta uznany za dobrego. 

Jak zatem będzie wyglądało leczenie za 10 lat?

Cały czas mam nadzieję, że za te 10 lat maszyny nie będą same wykonywały skomplikowanych zabiegów operacyjnych czy prowadziły procesu terapeutycznego bez kontroli. Zawsze na końcu będzie lekarz. Natomiast dane i ich analiza będzie w rękach AI. Powstanie system, który nie tylko będzie nas monitorował, ale również informował o konieczności zgłoszenia się do lekarza, wykonania badań profilaktycznych, pomoże we wczesnej identyfikacji problemów zdrowotnych, wezwie pomoc kiedy stracimy przytomność lub ulegniemy wypadkowi. Sztuczna inteligencja będzie już zawsze wpleciona w obszar szeroko pojętej opieki zdrowotnej i będzie dbała o nasze zdrowie.