Przez wiele tygodni samotna stacja bazowa telefonii komórkowej, utrzymywana w trybie awaryjnym przez bohaterskich inżynierów, pozwalała tysiącom mieszkańców oblężonego ukraińskiego miasta pozostać w kontakcie z bliskimi. Niestety w końcu i ona zamilkła.
Od rozpoczęcia niesprowokowanej wojny Rosji przeciwko Ukrainie pod koniec lutego, systemy łączności w tym kraju są częstym celem rosyjskich ataków. Wojska Władimira Putina zbombardowały wieże telewizyjne i uderzyły w dostawców internetu za pomocą cyberataków. W ten sposób uniemożliwiają ludziom komunikację z bliskimi i znalezienie bezpiecznego miejsca, ale także nie pozwalają na przekazywanie w czasie rzeczywistym informacji o okrucieństwach dokonywanych przez wojska rosyjskie. Ukraińska agencja ds. bezpieczeństwa cybernetycznego poinformowała w komunikacie: „Mamy kilka miast, w których obecnie nie ma łączności telekomunikacyjnej”.
Jednym z nich jest Mariupol. Wołodymyr Łuczenko, dyrektor ds. technologii w Kyivstar, powiedział, że „jedna po drugiej padały wszystkie stacje bazowe. Najpierw z powodu braku prądu, a potem z powodu uszkodzeń fizycznych”. Na początku wojny ukraińscy operatorzy telekomunikacyjni połączyli swoje sieci – w całym kraju ponad ćwierć miliona klientów konkurencyjnych operatorów telekomunikacyjnych jest podłączonych do systemów Kyivstar. Gdy infrastruktura innych firm została zniszczona w rosyjskich atakach, własne stacje bazowe operatora były podtrzymywane w sieci przez zapasowe generatory prądu.
Ostatnia działająca stacja bazowa w mieście
Jednak nieustanny ostrzał sprawił, że ich uzupełnianie stało się zbyt niebezpieczne. Na początku marca w mieście działała już tylko jedna centralna stacja bazowa w biurze. Przez wiele dni była jedynym łącznikiem między Mariupolem a światem zewnętrznym. Niedawno poruszaliśmy na naszym blogu temat infrastruktury krytycznej. Chcących dowiedzieć się, czemu jest ona tak ważna, zapraszamy do lektury artykułu „Łączność w dobie kryzysu – jaka jest jej rola i czy grozi nam utrata dostępu do sieci telekomunikacyjnych”.
Ponieważ Rosjanie wyłączyli sieć elektryczną, pracownicy operatora utrzymywali ostatnią stację bazową w Mariupolu w sieci ręcznie, za pomocą generatora. Nawet po przywróceniu łączności połączenie było bardzo słabe, ale ludzie z daleka przychodzili pod biuro, gdzie sygnał był najsilniejszy, aby połączyć się z internetem i wysłać wiadomości do bliskich.
Przez dwa tygodnie dwóch inżynierów Kyivstar codziennie rano przychodziło do biura i uruchamiało agregat prądotwórczy, który podłączali do sprzętu telekomunikacyjnego. Po włączeniu zasilania w mieście przywracano na krótko część łączności. Połączenie było bardzo słabe, ale pozwalało ludziom na kilka minut kontaktu z bliskimi. W nocy, aby oszczędzić kurczące się zapasy paliwa, wyłączano generator.
W tym czasie biuro operatora było wielokrotnie ostrzeliwane, a w połowie marca połączenie ze stacją bazową zostało ostatecznie przerwane. Budynek, jak widać na zweryfikowanych nagraniach z mediów społecznościowych, ma dziury w ścianach, najwyraźniej spowodowane przez rosyjskie pociski. Zamknięcie stacji bazowej Kyivstar spowodowało, że miasto zostało odcięte od świata na dobre. Łuczenko o usługach komórkowych w Mariupolu mówi wprost: „Zero. Nie ma żadnej łączności”.
Każda działająca stacja bazowa na wagę złota
Przez długi czas nie było wiadomo, co się stało z inżynierami, którzy utrzymywali kontakt ze światem dla dziesiątek tysięcy ludzi. Łuczenko powiedział, że „niestety, pewnego dnia przyszło rosyjskie wojsko, weszło do budynku, zamknęło chłopaków w piwnicy i zlikwidowało wszystkie połączenia. Od tego czasu nie mieliśmy żadnych informacji, co się z nimi stało”. Na szczęście później okazało się, że inżynierowie utrzymujący stację bazową w biurze Kyivstar przeżyli i mieszkają poza biurem, aczkolwiek nie udało im się opuścić oblężonego miasta.
W Czernihowie, mieście w północnej części Ukrainy, który od samego początku wojny jest intensywnie atakowany i do niedawna ciągle bombardowany pomimo rosyjskich obietnic wycofania się, operator walczy o utrzymanie stacji. Według ostatnich danych jest ich zaledwie dziesięć. W związku z przerwami w dostawie energii elektrycznej operator również tutaj jest uzależniony od agregatów prądotwórczych. Wiele dróg i mostów prowadzących do miasta zostało zniszczonych w wyniku rosyjskich ataków, dlatego coraz trudniejsze jest dostarczania benzyny niezbędnej do generatorów.
Wołodymyr Łuczenko jest w kontakcie z rolnikiem, który w Doniecku i Ługańsku, we wschodniej części Ukrainy, jeździ do generatora, aby go zatankować. Przedstawiciel operatora powiedział, że „codziennie przyjeżdżają tam jacyś ludzie, sprawdzają i pomagają nam utrzymać ich w sieci. Ponieważ jest to terytorium okupowane, nie możemy do nich dotrzeć, więc bardzo nam pomagają. Nazywamy ich partyzantami”.
Na naszym blogu poruszaliśmy już temat wojny w Ukrainie, szczególnie w kontekście szkodliwych mitów i dezinformacji, pojawiających się w przestrzeni medialnej. Dlatego polecamy m.in. artykuł „Płyn Lugola. Obowiązkowy specyfik w domowej apteczce czy… niekoniecznie?”