Temat oddziaływania pola elektromagnetycznego (PEM) na żywe organizmy zyskały w ostatnich miesiącach na popularności, a to głównie za sprawą wdrażania technologii 5G. Warto jednak podkreślić, że dyskusja na temat oddziaływania PEM toczy się już od wielu lat. Wiele światowych instytucji, jak: Światowa Organizacja Zdrowia czy Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC), nieustannie monitoruje skutki działań PEM.
Można by się zastanawiać skąd, pomimo tylu konkretnych, naukowych argumentów, ciągle pojawiają się głosy stanowczo twierdzące, że pole elektromagnetyczne pomału nas zabija, a wdrożenie sieci 5G tylko przyspieszy proces zniszczenia rasy ludzkiej. Choć brzmi to momentami zabawnie, to trzeba zdać sobie sprawę, że w internecie znajdziemy mnóstwo stron i materiałów powielających błędne informacje dotyczące oddziaływania PEM, co gorsza często podszyte teoriami spiskowymi, według których np. rządzącym zależy aby wprowadzić 5G, bowiem dzięki temu uzyskają kontrolą nad przeciętnymi obywatelami.
W wielu wypadkach osoby stosujące taką narrację nie tyle posługują się złymi informacjami, co z premedytacją przeinaczają fakty, wykorzystując pewne pojęcia w wygodny dla siebie sposób. Taka propaganda stosowana jest również przez wiele firm, które chcą po prostu zarobić na niewiedzy bądź strachu przed oddziaływaniem pola elektromagnetycznego. Okazuje się bowiem, że na rynku znajdziemy mnóstwo gadżetów i produktów, które (przynajmniej w teorii) mają chronić nas przed PEM oraz zadbać o nasze zdrowie i bezpieczeństwo.
Jest popyt, jest podaż
Nie możemy uniknąć oddziaływania pola elektromagnetycznego. PEM jest dziełem natury, chociaż oczywiście jest wytwarzane również przez człowieka (wszelkie urządzenia elektryczne). Fakt ten postanowili wykorzystać liczni producenci do reklamowania różnego rodzaju produktów i gadżetów. Problem w tym, że często robią to w sposób niegodny, manipulując odbiorcą i stawiając PEM w negatywnym świetle, ale po kolei.
W internecie możemy znaleźć np. cudowny środek, który może spełniać funkcje: farby (białej), podkładu gruntującego, ekranu pola elektrycznego oraz powłoki antyelektrostatycznej. Zdaniem producenta jest on w stanie niemal w 100% eliminować szkodliwe pole elektryczne oraz chroni przed elektrosmogiem. Już tutaj pojawia się pierwszy zgrzyt, bo jak dobrze wiemy elektrosmog, to termin całkowicie zmyślony i tak naprawdę nie ma żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistym świecie. Wychodzi zatem, że ów farba chroni nas przed elektrosmogiem, którego tak naprawdę nie ma, ergo, chroni nas przed… niczym?
Dalej jest tylko ciekawiej. Producent na stronie swojego produktu podaje, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przeprowadziła badania, które potwierdziły wpływ PEM na zdrowie człowieka, oczywiście z sugestią, że negatywny. Tymczasem, tak naprawdę według WHO nie ma wystarczających dowodów na szkodliwe oddziaływanie PEM o natężeniu wykorzystywanym w telekomunikacji.”[1] Co więcej, z opisu „magicznej” farby dowiadujemy się, że WHO sklasyfikowało pola elektromagnetyczne jako możliwie rakotwórcze dla człowieka. Tutaj producent wykazał się już kompletną niekompetencją. Choć PEM faktycznie znajduje się w grupie o „możliwym działaniu rakotwórczym dla ludzi”, to umieściła ją tam agenda WHO – IARC, a nie samo WHO. Co więcej, po raz kolejny mamy tu do czynienia z manipulacją faktami.
Producent ewidentnie chciał zdyskredytować oddziaływanie pola elektromagentycznego. Warto tu podkreślić, że PEM według IARC jest w grupie 2B, czyli jednej z najmniej groźnych dla człowieka. Dla ciekawostki, za znacznie bardziej szkodliwe dla człowieka uznano: alkohol, tytoń (grupa 1) czy nadmierne spożycie czerwonego mięsa (grupa 2A)”[2]. Oczywiście to zrozumiałe, że reklama rządzi się swoimi prawami, ale producent dworuje sobie z inteligencji potencjalnego klienta, i najzwyczajniej w świecie stosuje chwyty propagandowe.
Nie chcę całkowicie negować działania podkładu/farby, ale jak widzimy, należy się poważnie zastanowić czy warto sięgać po produkt firmy, która celowo manipuluje faktami i wykazuje się niewiedzą w temacie. Co więcej, można się zastanawiać, czy w przypadku gdy owa farba rzeczywiście posiada jakiś składnik tłumiący PEM, to czy przypadkiem nie będzie ona również „zatrzymywać” i powodować wzrostu PEM w pomieszczeniach, w których ściany są nią pomalowane? Jedno jest pewne, jeśli zobaczycie, że jakikolwiek preparat „chroni” was przed elektrosmogiem, darujcie sobie jego zakup, gwarantuje wam – wasze zdrowie nie ucierpi, a portfel zyska.
Może w takim razie coś bardziej poręcznego – etui i inne gadżety
Jak już wspomniałem od dziesięcioleci prowadzone są badania na temat oddziaływania PEM na człowieka. Podobnie sprawa ma się z telefonami komórkowymi, które są z nami od lat 70-tych XX wieku. Największe obawy od lat budzi teoria mówiąca o tym, że telefony komórkowe negatywnie wpływają na nasz mózg i mogą zwiększać ryzyko zachorowania na nowotwór mózgu. Choć niezaprzeczalnie „komórki” są źródłem PEM (tak samo jak mnóstwo innych urządzeń elektrycznych, jak: telewizory czy radio), to jak wykazały „szeroko zakrojone badania (monitorowano blisko 3,8 mln osób) przeprowadzone przez duńskich naukowców w latach 1990 – 2007, telefony komórkowe nie wykazują negatywnego oddziaływania na nasz mózg”[3]. Nie przeszkadza to jednak producentom akcesoriów i gadżetów do telefonów tworzenie wymyślnych i czasami kosztownych dodatków.
W sieci możemy znaleźć mnóstwo pokrowców czy etui, które gwarantują nam „niemal 100% ochronę przed PEM”. Niestety podobnie jak w przypadku omawianej farby, producenci akcesoriów najczęściej posługują się podobnymi argumentami chcąc nastraszyć potencjalnego klienta. Co gorsza wydaje się, że producenci tych produktów są tak pewni swego, że w najmniejszym stopniu nie dbają o funkcjonalność czy wygodę użytkowania swoich produktów i gros z nich wygląda identycznie – w formie etui-kieszonki. Jednak na ich tle i tak wyróżniają się specjalne chipy doklejane do naszych smartfonów. Jeden z takich produktów gwarantuje nam nie tylko ochronę przed promieniowaniem elektromagnetycznym, ale również wydłuża żywotność akumulatora, skraca czas ładowania baterii, a nawet zwiększa pojemność akumulatora. Sami musicie sobie odpowiedzieć na pytanie – ile w tym prawdy?
Zawsze znajdzie się jakiś cwaniak
Niestety – naciągaczy, oszustów i złotoustych handlarzy nie brakuje. Choć w internecie można obecnie przeczytać wiele bzdur na temat PEM, 5G i promieniowania elektromagnetycznego, to czasami warto poświęcić chwilę na zgłębienie tematu i poszukanie odmiennych stanowisk. Najlepiej takich, za którymi stoi doświadczenie, wiedza i konkretne argumenty. Okazuje się, że nie tylko możemy wzbogacić się o nową wiedzę, ale również zaoszczędzimy sporo grosza na naciągaczach.